Will
Im głębiej zagłębiałyśmy się w
otchłań jaskini tym mniej mi się tutaj podobało. Było tam ciemno, zimno i
mokro...
- A nie możesz czegoś wyczarować,
żeby smoki były z nami? - zapytałam siostry, obchodząc wielką kałużę.
- Ależ oczywiście - powiedziała
ironicznie. - Imadło! Ściśniemy smoki i będą się toczyć obok. - Jej
najwidoczniej też się tutaj nie podobało. - A może ty zakręcisz swoim
pierścionkiem i się tu pojawią?!
Nie odpowiedziałam. To miejsce
promieniowało jakąś złą energią. Zupełnie, jakby całe zło świata zgromadziło
się w jednej, niedużej misce i stało gdzieś nieopodal.
Coś mi tutaj nie pasowało. Nagle
podmuch wiatru na plecach zniknął. Odwróciłam się. Światełko, które wskazywało
wyjście też zniknęło. Chwilę szłam tyłem. Nie zauważyłam, gdy minęłam Inę.
Zatrzymałam się dopiero na ścianie. Dodatkowo przywaliłam w nią głową.
- Cholera! - krzyknęłam, masując
obolałe miejsce.
- Tu droga się kończy - westchnęła
Ina.
Teraz przestało pasować już
wszystko. Zła energia jakby zbiła się w kupę i weszła w ścianę, której na pewno
wcześniej tu nie było. Czułam to. Za nami światło przysłoniła kolejna, taka
sama ściana.
- To pułapka - powiedziałam na
głos. - A my wlazłyśmy w nią jak idiotki!
- Will, zawsze możemy zawrócić -
odparła Ina. Ale mówiła to tak, jakby miała mnie za obłąkaną.
- Nie możemy, Ina. Nie czujesz
tego? Za dużo tu złej magii...
- Dramatyzujesz.
Ina poszła z powrotem w stronę
wyjścia. Ja stałam pod ścianą. Usłyszałam, jak Ina ląduje na ścianie. Świadczył
o tym cichy stuk i pisk dziewczyny. Gdy wróciła nie widziałam jej miny, ale
raczej nie była zadowolona.
Usiadłam na wilgotnej ziemi o oparłam głowę o ścianę. Nie mogłam
uwierzyć, że tak łatwo dałam się złapać. Nie widziałam co robi Ina. Z resztą...
Nie widziałam nawet własnego nosa.
Wszystko u was w porządku? - zapytała Mit z troską w głosie.
- Ina, co ja mam powiedzieć smokom? - zapytałam siostry, zupełnie
bezradna. - Nie chcę, żeby się martwiły i zrobiły masakrę.
- Jakoś się wygrzebiemy - westchnęła dziewczyna.
Powiedziałam Mit, że wszystko w porządku. Ciężko było ją okłamać, ale
udało mi się. Po tym wstałam, zaczęłam chodzić tam i z powrotem, z dłonią na
ścianie. Szukałam czegokolwiek. Dziury w ścianie lub wystającej kostki. Mur był
jednak gładki. W ten sam sposób sprawdziłam drugi mur. Niestety wyszło na to
samo.
- Jeśli się stąd nie wydostaniemy, to udusimy się żywcem - skomentowałam.
- Nie możesz czegoś wyczarować?
- No to nic nie zadziała - odpowiedziała ze spokojem w głosie Ina.
Spróbowałam jeszcze jednego. Spojrzałam na pierścień, którego klejnoty
jarzyły się delikatnym, zielonkawym światłem. Podleciałam do góry i zbadałam
mur zaraz przy sklepieniu. Znowu klapa, i to podwójna. Nie było szans, żeby się
stąd wydostać...
Ina
Zamknięte w tej beznadziejnej przestrzeni nie wiedziałyśmy co robić.
Siadłam pod ścianą czekając na... Właściwie to chyba tylko cud mógłby nas
uratować. I po co nam to wszystko było? No po co? Podciągnęłam kolana, oplotłam
je rękami i wtuliłam w nie głowę. Łzy same popłynęły mi po policzkach, a po
chwili łkałam już jak szalona.
Tragedia goniła porażkę. Wszystko układało się źle. Właściwie to
pierwszym złym wydarzeniem była już ucieczka z miasta.
Nie. Pierwszym złym wydarzeniem było to, że się urodziłyście.
Tak, to całkowita racja. Po co my żyjemy? Dla głupiej prze... O czym ja
myślę? To nie są moje myśli! Poderwałam się błyskawicznie z ziemi i krzyknęłam:
-Kim jesteś?
Will popatrzyła na mnie jak na głupią. Najwyraźniej nie słyszała tego co
ja, ale nie dziwne. W końcu to ja się użalałam nad swoim losem, nie ona.
Jestem tym, kogo najmniej byście się mogły spodziewać. Waszym wrogiem,
lecz przyjacielem waszego przyjaciela. Kimś, kogo pobratymców znacie, lecz ja
jestem wam nieodgadniony - zabrzmiało w mojej głowie.
Właściwie, to tylko Will mogła się pokusić o głupszą wypowiedz. Czyli
mamy do czynienia z efekciarskim idiotą. Nie lubię takich, są bardzo...
efekciarscy właśnie. We wszystkim muszą być najlepsi, a do tego muszą to robić
w najbardziej "wyrafinowany" i teatralny sposób. Już czułam, że
zabicie go to będzie nie lada przyjemność.
I do tego, tym razem i Will musiała usłyszeć tą dziwaczną wypowiedz, gdyż
w jej oczach pojawił się wyraz zrozumienia.
- Pokaż się tu! - wrzasnęła, ale nikt już więcej nie odpowiedział. Will
uderzyła pięścią w ścianę, ale nic nie powiedziała.
Już miałam z powrotem opaść na ziemię, ale nie zdążyłam, bo usłyszałam
jak coś w ciemnościach się poruszyło. Wyjęłam z torby przypadkową książkę i
obróciłam się, dzięki czemu w mojej ręce pojawił się miecz dwuręczny. Skierowałam
go w stronę gdzie usłyszałam poruszenie...
…i o mało nie
zabiłam nim Adrianny mojej pokojówki!
***
Chwilę później
siedziałyśmy we trzy na ziemi, a Adrianna wyjaśniała nam co tutaj robi. Co tu
dużo mówić, ja bym jej pewnie uwierzyła, gdyby nie jedno słowo, które mentalnie
przesłała mi Will: przeczucie. To
załatwiło całą sprawę, przez co starałam się, patrzeć na całą sprawę
subiektywnie.
- Naprawdę nie
wiem jak się tutaj znalazłam – łkała po raz kolejny dziewczyna. – Przed chwilą
obudziłam się w tej jaskini, a później znalazłam was… No i.. – Łkała tak
strasznie, że co chwilę się jąkała, przerywała, powtarzała to samo, i ogólnie
była kupą nieszczęścia, której powinno się współczuć. Pewnie bym jej uwierzyła
i pominęła tą dziwną atmosferę, którą wokół siebie rozsiewała, gdyby nie Will.
Kompletnie nie wiedziałam co myśleć, więc dla zasady zaczęłam ja pocieszać.
-Cii… Wszystko
będzie dobrze – szeptałam jej do ucha, jednocześni obejmując ją za szyję.
Nie trwało
długo, gdy dziewczyna wyrwała mi się i uciekła. Kompletnie zaskoczona
poderwałam się z ziemi i zaczęłam za nią biec.
-Zaczekaj! –
krzyknęłam.
A chwilę później
stanęłam jak wryta. Przede mną był tunel ciągnący się na wiele, wiele
kilometrów. Nie było w nim ciemno, bo wszystko wyglądało, jakby ktoś rozwiesił
w równych odstępach pochodnie. Pochodnie których nie było.
- Skąd to się
tutaj wzięło?! – wykrzyknęła Will stając u mojego boku.
- Myślisz, że ja
to wiem? – odparłam oniemiała.
- A gdzie się
podziała ta twoja służąca? – spytała ironicznie.
- Najwyraźniej
wbiegła tutaj…
- Ale to się
ciągnie cały czas w linii prostej! Nie mogła od tak sobie zniknąć!
- Więc będziemy
musiały się przekonać – rzuciłam w przestrzeń i dobyłam swoich dwóch,
ulubionych mieczy.
Ruszyłam czujnie
przed siebie, a Will chcąc nie chcąc podążyła za mną, tak samo nie świadoma, co
się nam miało przydarzyć.
Super, super, i jeszcze raz super notka :) Niespodziewałam się tego. Jak one mogły się wpakowac w taką pułapkę ... Ale zaciekawiłyście. Mam nadzieję, że notka pojawi się nie długo. Życze weny :)
OdpowiedzUsuńPs. Przepraszam was za te spamy, ale dopiero zaczynam i chciałabym wiedziec, czy moje opowiadanie jest coś warte. W każdym razie za weszelkie niewygdnosci bardzo was przepraszam :)
Karolina J
Przydałoby się mocniej podkreślić innosć dziewczyn. Czytam i czytam i nie wiem, która jest która, bo całość napisałaś jednym stylem.
OdpowiedzUsuńPomysł jest, akcja za szybko biegnie, zaufanie do nieznajomego i "miłosć" przy pierwszym spotkaniu; dialogi nieokreślone, opisy zbyt skąpę w informacje, smoki traktowane jak przedmioty, zbytnie koncentrowanie się na chłopcach. Styl wymaga pracy.
Jeśli to blog na zaliczenie przedmiotu w szkole, niech sobie będzie, jak jest, jeśli chcesz pisać dobre opowiadania, za rok-dwa wróć do tego i popraw - dostrzeżesz sama, o czym napomykam. Powodzenia w dalszym pisaniu!