środa, 20 marca 2013

Służąca

Will


 Im głębiej zagłębiałyśmy się w otchłań jaskini tym mniej mi się tutaj podobało. Było tam ciemno, zimno i mokro...
 - A nie możesz czegoś wyczarować, żeby smoki były z nami? - zapytałam siostry, obchodząc wielką kałużę.
 - Ależ oczywiście - powiedziała ironicznie. - Imadło! Ściśniemy smoki i będą się toczyć obok. - Jej najwidoczniej też się tutaj nie podobało. - A może ty zakręcisz swoim pierścionkiem i się tu pojawią?!
 Nie odpowiedziałam. To miejsce promieniowało jakąś złą energią. Zupełnie, jakby całe zło świata zgromadziło się w jednej, niedużej misce i stało gdzieś nieopodal.
 Coś mi tutaj nie pasowało. Nagle podmuch wiatru na plecach zniknął. Odwróciłam się. Światełko, które wskazywało wyjście też zniknęło. Chwilę szłam tyłem. Nie zauważyłam, gdy minęłam Inę. Zatrzymałam się dopiero na ścianie. Dodatkowo przywaliłam w nią głową.
 - Cholera! - krzyknęłam, masując obolałe miejsce.
 - Tu droga się kończy - westchnęła Ina.
 Teraz przestało pasować już wszystko. Zła energia jakby zbiła się w kupę i weszła w ścianę, której na pewno wcześniej tu nie było. Czułam to. Za nami światło przysłoniła kolejna, taka sama ściana.
 - To pułapka - powiedziałam na głos. - A my wlazłyśmy w nią jak idiotki!
 - Will, zawsze możemy zawrócić - odparła Ina. Ale mówiła to tak, jakby miała mnie za obłąkaną.
 - Nie możemy, Ina. Nie czujesz tego? Za dużo tu złej magii...
 - Dramatyzujesz.
 Ina poszła z powrotem w stronę wyjścia. Ja stałam pod ścianą. Usłyszałam, jak Ina ląduje na ścianie. Świadczył o tym cichy stuk i pisk dziewczyny. Gdy wróciła nie widziałam jej miny, ale raczej nie była zadowolona.
Usiadłam na wilgotnej ziemi o oparłam głowę o ścianę. Nie mogłam uwierzyć, że tak łatwo dałam się złapać. Nie widziałam co robi Ina. Z resztą... Nie widziałam nawet własnego nosa.
Wszystko u was w porządku? - zapytała Mit z troską w głosie.
- Ina, co ja mam powiedzieć smokom? - zapytałam siostry, zupełnie bezradna. - Nie chcę, żeby się martwiły i zrobiły masakrę.
- Jakoś się wygrzebiemy - westchnęła dziewczyna.
Powiedziałam Mit, że wszystko w porządku. Ciężko było ją okłamać, ale udało mi się. Po tym wstałam, zaczęłam chodzić tam i z powrotem, z dłonią na ścianie. Szukałam czegokolwiek. Dziury w ścianie lub wystającej kostki. Mur był jednak gładki. W ten sam sposób sprawdziłam drugi mur. Niestety wyszło na to samo.
- Jeśli się stąd nie wydostaniemy, to udusimy się żywcem - skomentowałam. - Nie możesz czegoś wyczarować?
- No to nic nie zadziała - odpowiedziała ze spokojem w głosie Ina.
Spróbowałam jeszcze jednego. Spojrzałam na pierścień, którego klejnoty jarzyły się delikatnym, zielonkawym światłem. Podleciałam do góry i zbadałam mur zaraz przy sklepieniu. Znowu klapa, i to podwójna. Nie było szans, żeby się stąd wydostać...


Ina

Zamknięte w tej beznadziejnej przestrzeni nie wiedziałyśmy co robić. Siadłam pod ścianą czekając na... Właściwie to chyba tylko cud mógłby nas uratować. I po co nam to wszystko było? No po co? Podciągnęłam kolana, oplotłam je rękami i wtuliłam w nie głowę. Łzy same popłynęły mi po policzkach, a po chwili łkałam już jak szalona.
Tragedia goniła porażkę. Wszystko układało się źle. Właściwie to pierwszym złym wydarzeniem była już ucieczka z miasta.
Nie. Pierwszym złym wydarzeniem było to, że się urodziłyście.
Tak, to całkowita racja. Po co my żyjemy? Dla głupiej prze... O czym ja myślę? To nie są moje myśli! Poderwałam się błyskawicznie z ziemi i krzyknęłam:
-Kim jesteś?
Will popatrzyła na mnie jak na głupią. Najwyraźniej nie słyszała tego co ja, ale nie dziwne. W końcu to ja się użalałam nad swoim losem, nie ona.
Jestem tym, kogo najmniej byście się mogły spodziewać. Waszym wrogiem, lecz przyjacielem waszego przyjaciela. Kimś, kogo pobratymców znacie, lecz ja jestem wam nieodgadniony - zabrzmiało w mojej głowie. 
Właściwie, to tylko Will mogła się pokusić o głupszą wypowiedz. Czyli mamy do czynienia z efekciarskim idiotą. Nie lubię takich, są bardzo... efekciarscy właśnie. We wszystkim muszą być najlepsi, a do tego muszą to robić w najbardziej "wyrafinowany" i teatralny sposób. Już czułam, że zabicie go to będzie nie lada przyjemność.
I do tego, tym razem i Will musiała usłyszeć tą dziwaczną wypowiedz, gdyż w jej oczach pojawił się wyraz zrozumienia.
- Pokaż się tu! - wrzasnęła, ale nikt już więcej nie odpowiedział. Will uderzyła pięścią w ścianę, ale nic nie powiedziała.   
Już miałam z powrotem opaść na ziemię, ale nie zdążyłam, bo usłyszałam jak coś w ciemnościach się poruszyło. Wyjęłam z torby przypadkową książkę i obróciłam się, dzięki czemu w mojej ręce pojawił się miecz dwuręczny. Skierowałam go w stronę gdzie usłyszałam poruszenie...
…i o mało nie zabiłam nim Adrianny mojej pokojówki!

***

Chwilę później siedziałyśmy we trzy na ziemi, a Adrianna wyjaśniała nam co tutaj robi. Co tu dużo mówić, ja bym jej pewnie uwierzyła, gdyby nie jedno słowo, które mentalnie przesłała mi Will: przeczucie. To załatwiło całą sprawę, przez co starałam się, patrzeć na całą sprawę subiektywnie.
- Naprawdę nie wiem jak się tutaj znalazłam – łkała po raz kolejny dziewczyna. – Przed chwilą obudziłam się w tej jaskini, a później znalazłam was… No i.. – Łkała tak strasznie, że co chwilę się jąkała, przerywała, powtarzała to samo, i ogólnie była kupą nieszczęścia, której powinno się współczuć. Pewnie bym jej uwierzyła i pominęła tą dziwną atmosferę, którą wokół siebie rozsiewała, gdyby nie Will. Kompletnie nie wiedziałam co myśleć, więc dla zasady zaczęłam ja pocieszać.
-Cii… Wszystko będzie dobrze – szeptałam jej do ucha, jednocześni obejmując ją za szyję.
Nie trwało długo, gdy dziewczyna wyrwała mi się i uciekła. Kompletnie zaskoczona poderwałam się z ziemi i zaczęłam za nią biec.
-Zaczekaj! – krzyknęłam.
A chwilę później stanęłam jak wryta. Przede mną był tunel ciągnący się na wiele, wiele kilometrów. Nie było w nim ciemno, bo wszystko wyglądało, jakby ktoś rozwiesił w równych odstępach pochodnie. Pochodnie których nie było.
- Skąd to się tutaj wzięło?! – wykrzyknęła Will stając u mojego boku.
- Myślisz, że ja to wiem? – odparłam oniemiała.
- A gdzie się podziała ta twoja służąca? – spytała ironicznie.
- Najwyraźniej wbiegła tutaj…
- Ale to się ciągnie cały czas w linii prostej! Nie mogła od tak sobie zniknąć!
- Więc będziemy musiały się przekonać – rzuciłam w przestrzeń i dobyłam swoich dwóch, ulubionych mieczy.
Ruszyłam czujnie przed siebie, a Will chcąc nie chcąc podążyła za mną, tak samo nie świadoma, co się nam miało przydarzyć.

2 komentarze:

  1. Super, super, i jeszcze raz super notka :) Niespodziewałam się tego. Jak one mogły się wpakowac w taką pułapkę ... Ale zaciekawiłyście. Mam nadzieję, że notka pojawi się nie długo. Życze weny :)

    Ps. Przepraszam was za te spamy, ale dopiero zaczynam i chciałabym wiedziec, czy moje opowiadanie jest coś warte. W każdym razie za weszelkie niewygdnosci bardzo was przepraszam :)

    Karolina J

    OdpowiedzUsuń
  2. Przydałoby się mocniej podkreślić innosć dziewczyn. Czytam i czytam i nie wiem, która jest która, bo całość napisałaś jednym stylem.
    Pomysł jest, akcja za szybko biegnie, zaufanie do nieznajomego i "miłosć" przy pierwszym spotkaniu; dialogi nieokreślone, opisy zbyt skąpę w informacje, smoki traktowane jak przedmioty, zbytnie koncentrowanie się na chłopcach. Styl wymaga pracy.
    Jeśli to blog na zaliczenie przedmiotu w szkole, niech sobie będzie, jak jest, jeśli chcesz pisać dobre opowiadania, za rok-dwa wróć do tego i popraw - dostrzeżesz sama, o czym napomykam. Powodzenia w dalszym pisaniu!

    OdpowiedzUsuń