środa, 20 lutego 2013

Króliczki



Ina

Miałam pójść spać. Nie poszłam. Zamiast tego stanęłam na balkonie i patrzyłam na księżyc. Myślałam, co się może dziać z Danielem. Niestety jedyne, co mi do głowy przychodziło, to dość makabryczne wizje jak go torturuje ta sama okropna kobieta, co nasłała na mnie i Will rycerzy podczas koronacji. Właściwie to, czego ona od nas chciała? I dlaczego porwała Daniela? Za dużo pytań, za mało odpowiedzi...
Na takich rozmyślaniach upłynęły mi te dwie godziny. A później spokojnie wymknęłam się z komnaty, tak, że nit nie zauważył. No bo kto niby miał zauważyć? Właściwie to miałam wrażenie, że w pałacu jest niedobór służby... I dalej nie udało im się uprzątnąć zamku i miasta chociażby w połowie... Coś mi się zdaję, że będę tym się musiała zająć osobiście, ale to później, teraz najważniejszy jest Daniel.
Zanim się zorientowałam, już byłam na dachu, a Will spokojnie tam na mnie czekała. Miałam na sobie wygodne ciuchy, dobre spodnie i bluzkę z długim rękawem. Na wszelki wypadek do cholewki wysokiego buta schowałam sztylet, bo nigdy nie wiadomo, co się stanie. Przez ramię miałam przewieszoną torbę z książkami i mym niezwykłym znaleziskiem, a na to wszystko zarzuciłam obszerna, ciemnoszarą pelerynę z głębokim kapturem.
Will była ubrana tak jak zawsze: obcisłe spodnie, biała koszula przewiązana pasem z pochwą na miecz, obszerny czarny płaszcz i buty z wysokimi cholewkami. Jej włosy wydawały się być krótsze, a na twarzy miała prostą, czarną przepaskę, zasłaniającą miejsce dookoła oczu. Miała poważną minę, a obok niej stała Mit.
- Ruszajmy, bo nas dzień zastanie - warknęła.
-A tak właściwie to jak go znajdziemy? - spytałam ignorując nieprzyjemny ton siostry. 
-Chyba jeszcze mogę wyczuć jego zapach - odparła niepewnie Imbolc, która nagle wylądowała obok mnie. Smoczyca zaczęła niuchać w powietrzu i już po chwili dodała: - Tak, jego zapach wciąż się unosi, możemy spokojnie go odnaleźć.
-To wspaniale! - ucieszyłam się i szybko wsiadłam na smoczycę. 
Will zrobiła to samo i po chwili leciałyśmy w kierunku dyktowanym przez moją smoczycę.


Will

Może zdrzemnęłam się chwilę na smoczym grzbiecie, ale przecież nic nam nie groziło. Przynajmniej na razie. Po całej nocy zatrzymałyśmy się na niewielkiej polanie. Była całkowicie zasłonięta przez drzewa, a wszędzie roiło się od małych królików, które świetnie nadawały się na śniadanie. A najlepsze było to, że zwierzaki nie uciekały. Tylko trochę odskakiwały. 
- Możesz mi powiedzieć, co ty, do licha ciężkiego, robisz? - zapytała Ina, zbierając patyki na ognisko.
- Łapię śniadanie - odparłam, rzucając się na królika, który odskoczył w ostatnim momencie.
- Ale one są takie słodkie - powiedziała, głaszcząc jednego za uchem.
- Wieź mnie nawet nie wyprowadzaj z równowagi! Zbieraj tek chrust, głodna jestem. - To powiedziała Mit. - Chociaż na surowego królika też bym się skusiła...
Uśmiechnęłam się pod nosem, i wyciągnęłam malutką kuszę z torby. Miała może z dziesięć centymetrów, ale świetnie się z niej celowało. Nim jednak zdążyłam wypuścić pierwszą strzałkę, kilka królików nagle urosło i zmieniło wygląd. Ze słodkich zwierzątek zrobiły się dwumetrowe bestie o wielkich paszczach i przerażających, czerwonych oczach.
- Dalej wydają ci się takie słodkie?! - warknęłam, cofając się w stronę Iny i wyciągając broń.
-Cofam to co powiedziałam - odparła przerażona. Z tego wszystkiego szybko się podniosła, a cała krew odpłynęła jej z twarzy. Jednak zamiast zastygnąć w przerażeniu wyjęła z torby (której nie zdążyła zdjąć z ramienia) książkę, otworzyła ją na wybranej stronie i obróciła się wokół własnej osi. Już po chwili trzymała w dłoni dwa długie miecze gotowa do walki.
Stwory były na prawdę ogromne i przerażające. Bałam się, że mój mieczyk może na nie nie wystarczyć. W padłam na genialny, ale szalony pomysł. Wyrwałam Inie książkę i czegoś natrętnie szukałam. W końcu znalazłam.
- Wyczaruj mi to! - krzyknęłam, wskazując na wielki bojowy topór.
- Pan Bóg cię opuścił?! Ty tego nie uniesiesz!
- Wyczaruj mi to! - powtórzyłam.
W końcu dziewczyna odprawiła te swoje magiczne obrzędy i podała mi topór. Popatrzyła się na mnie trochę dziwnym wzrokiem, więc dodałam:
- No co? Jak się bawić, to na całego! - krzyknęłam, i ruszyłam prosto na jednego z największych stworów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz