Ina
Miałam pójść spać. Nie poszłam. Zamiast tego stanęłam na balkonie i
patrzyłam na księżyc. Myślałam, co się może dziać z Danielem. Niestety jedyne,
co mi do głowy przychodziło, to dość makabryczne wizje jak go torturuje ta sama
okropna kobieta, co nasłała na mnie i Will rycerzy podczas koronacji. Właściwie
to, czego ona od nas chciała? I dlaczego porwała Daniela? Za dużo pytań, za
mało odpowiedzi...
Na takich rozmyślaniach upłynęły mi te dwie godziny. A później spokojnie
wymknęłam się z komnaty, tak, że nit nie zauważył. No bo kto niby miał
zauważyć? Właściwie to miałam wrażenie, że w pałacu jest niedobór służby... I
dalej nie udało im się uprzątnąć zamku i miasta chociażby w połowie... Coś mi
się zdaję, że będę tym się musiała zająć osobiście, ale to później, teraz
najważniejszy jest Daniel.
Zanim się zorientowałam, już byłam na dachu, a Will spokojnie tam na mnie
czekała. Miałam na sobie wygodne ciuchy, dobre spodnie i bluzkę z długim
rękawem. Na wszelki wypadek do cholewki wysokiego buta schowałam sztylet, bo
nigdy nie wiadomo, co się stanie. Przez ramię miałam przewieszoną torbę z
książkami i mym niezwykłym znaleziskiem, a na to wszystko zarzuciłam obszerna,
ciemnoszarą pelerynę z głębokim kapturem.
Will była ubrana tak jak zawsze: obcisłe spodnie, biała koszula
przewiązana pasem z pochwą na miecz, obszerny czarny płaszcz i buty z wysokimi
cholewkami. Jej włosy wydawały się być krótsze, a na twarzy miała prostą,
czarną przepaskę, zasłaniającą miejsce dookoła oczu. Miała poważną minę, a obok
niej stała Mit.
- Ruszajmy, bo nas dzień zastanie - warknęła.
-A tak właściwie to jak go znajdziemy? - spytałam ignorując nieprzyjemny
ton siostry.
-Chyba jeszcze mogę wyczuć jego zapach - odparła niepewnie Imbolc, która
nagle wylądowała obok mnie. Smoczyca zaczęła niuchać w powietrzu i już po
chwili dodała: - Tak, jego zapach wciąż się unosi, możemy spokojnie go
odnaleźć.
-To wspaniale! - ucieszyłam się i szybko wsiadłam na smoczycę.
Will zrobiła to samo i po chwili leciałyśmy w kierunku dyktowanym przez
moją smoczycę.
Will
Może zdrzemnęłam się chwilę na smoczym grzbiecie, ale przecież nic nam
nie groziło. Przynajmniej na razie. Po całej nocy zatrzymałyśmy się na
niewielkiej polanie. Była całkowicie zasłonięta przez drzewa, a wszędzie roiło
się od małych królików, które świetnie nadawały się na śniadanie. A najlepsze
było to, że zwierzaki nie uciekały. Tylko trochę odskakiwały.
- Możesz mi powiedzieć, co ty, do licha ciężkiego, robisz? - zapytała
Ina, zbierając patyki na ognisko.
- Łapię śniadanie - odparłam, rzucając się na królika, który odskoczył w
ostatnim momencie.
- Ale one są takie słodkie - powiedziała, głaszcząc jednego za uchem.
- Wieź mnie nawet nie wyprowadzaj z równowagi! Zbieraj tek chrust, głodna
jestem. - To powiedziała Mit. - Chociaż na surowego królika też bym się
skusiła...
Uśmiechnęłam się pod nosem, i wyciągnęłam malutką kuszę z torby. Miała
może z dziesięć centymetrów, ale świetnie się z niej celowało. Nim jednak
zdążyłam wypuścić pierwszą strzałkę, kilka królików nagle urosło i zmieniło
wygląd. Ze słodkich zwierzątek zrobiły się dwumetrowe bestie o wielkich
paszczach i przerażających, czerwonych oczach.
- Dalej wydają ci się takie słodkie?! - warknęłam, cofając się w stronę
Iny i wyciągając broń.
-Cofam to co powiedziałam - odparła przerażona. Z tego wszystkiego szybko
się podniosła, a cała krew odpłynęła jej z twarzy. Jednak zamiast zastygnąć w
przerażeniu wyjęła z torby (której nie zdążyła zdjąć z ramienia) książkę,
otworzyła ją na wybranej stronie i obróciła się wokół własnej osi. Już po
chwili trzymała w dłoni dwa długie miecze gotowa do walki.
Stwory były na prawdę ogromne i przerażające. Bałam się, że mój mieczyk
może na nie nie wystarczyć. W padłam na genialny, ale szalony pomysł. Wyrwałam
Inie książkę i czegoś natrętnie szukałam. W końcu znalazłam.
- Wyczaruj mi to! - krzyknęłam, wskazując na wielki bojowy topór.
- Pan Bóg cię opuścił?! Ty tego nie uniesiesz!
- Wyczaruj mi to! - powtórzyłam.
W końcu dziewczyna odprawiła te swoje magiczne obrzędy i podała mi topór.
Popatrzyła się na mnie trochę dziwnym wzrokiem, więc dodałam:
- No co? Jak się bawić, to na całego! - krzyknęłam, i ruszyłam prosto na
jednego z największych stworów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz