Will
- Weronica? No już głupszego
imienia mi nie mogli dać - wyszeptałam sama do siebie w drodze do komnaty.
Tak, podsłuchałam Inę i Daniela.
Tak, wiem, że tak nie wolno. Tak, mam to głęboko w czterech literach.
Weszłam do swojej komnaty i
rozejrzałam się dokładnie.
Ładnie, co nie? -
zapytała Mitsu, która akurat fruwała gdzieś nieopodal.
Czy ja wiem? Jeżeli o mnie
chodzi, to zbyt bogato.
Wolałabyś siedzieć na drzewie i
marznąć? - zapytała, oczywiście retorycznie smoczyca.
A żebyś wiedziała - wyszczerzyłam
się, ale właściwie nie wiedziałam, do kogo.
Jesteś dziwna...
Wiem.
W wielkiej garderobie były same
kiecki i stroje do jazdy konnej. Mój wybór padł na ciekawą kreację. Brązowe,
obcisłe spodnie, kremowa koszula, czarna kamizelka i buty na płaskim obcasie z
wysokimi cholewkami. Na to zarzuciłam swój ulubiony płaszcz. W pasie zapięłam
pochwę z mieczem. Tym samym, którym wykonałam masakrę w pierwszy dzień
przebywania w tym mieście. Od razu przypomniał mi się Perse... I od razu za nim
zatęskniłam...
Zapomnij... Zapomnij... -
usłyszałam głos w głowie.
Przyłapałam się na tym, że
spoglądam na pierścień, który podarował mi Perse przed śmiercią. Potrząsnęłam
głową i dopięłam pas. Do cholewy prawego buta wrzuciłam sztylet. Wiem, że
uzbroiłam się jak na wojnę, ale nigdy nic nie wiadomo.
Kiedy wyszłam z pokoju na korytarzu
spotkałam In... Znaczy Yasabel. Miała na sobie kieckę. I wyglądała jak
księżniczka. Nie to, co ja, rozczochrana, krzywo obcięta, zabliźniona, zwykła
Złodziejka.
Postanowiłam zadrwić sobie z
siostry i skłoniłam jej się nisko. Nie podnosiłam się. Stałam w takiej pozie
przez nią dość długi czas. W końcu się odezwałam.
- Witaj, o pani. - Wciąż się nie
prostowałam! - To zaszczyt móc zobaczyć cię tutaj dzisiaj. Nie wiem czy ja,
zwykła wieśniaczka, godna jestem, aby oglądać twe przecudowne oblicze.
Dzięki Bogu potrafiłam świetnie
panować nad emocjami. Gdyby nie to już dawno zwijałabym się ze śmiechu na
podłodze przed "panią".
-Przestań się zginać, jakby cię
brzuch bolał - odparła nie przejmując się moimi popisami, po czym chwyciła mnie
za ramiona i siłą zmusiła do wyprostowania się. - Pokarz się tu. Nie wyglądasz
wcale tak źle, trzeba by tylko wyrównać te krzywo obcięte włosy, no i je
uczesać. A tak ubrana doskonale prezentujesz, że nikt nie zmusi cię byś się
stała kobiecą kobietą - powiedziała uśmiechając się delikatnie. - Chodźmy już,
przyszła królowa i jej królewska siostra nie powinny się spóźniać - dodała i
pociągnęła mnie za sobą.
Wyrwałam się jej, co ją zaskoczyło.
Szybko jednak rozładowałam atmosferę krótkim:
- Dogonię cię, zostawiłam coś w
komnacie.
O dziwo potaknęła i ruszyła dalej.
Ja weszłam do pokoju niby nigdy nic i zamknęłam za sobą drzwi.
Nie idziesz na koronację... - bardziej
stwierdziła niż zapytała Mitsuko.
Bingo. A teraz leć do Iny i
grzecznie jej przekaż, że się spóźnię, i że mają zaczynać.
Jak chcesz.
Pójdę na koronację, ale skryję się
gdzieś w tłumie. Chcę zobaczyć cały ten cyrk, ale z boku.
Dlatego po pół godzinie wyszłam z
komnaty i cicho ruszyłam w stronę sali, skąd dobiegały najgłośniejsze szumy.
Lekko podchyliłam drzwi i wślizgnęłam się do środka. Potem już tylko oglądałam
schowana za jakimś wysokim elfem.
Ina
Cholerna
Will! Nie dość, że byłam tak bardzo podenerwowana, to jeszcze ona musiała sobie
wymyślić, że nie przyjdzie na ceremonie! Ale mówi się trudno, ceremonii nie
mogę odkładać w nieskończoność.
Stałam
na środku sali tronowej. Za mną były oba smoki, a przede mną tłum ludzi, elfów
i innych istot, których nazwy nie byłam pewna. Na początku ceremonii, kilku z
rady wygłosiło swoje przemówienie, w których to starali się opisać jak
najwspanialej odnalezienie mnie i Will. Oczywiście nazywali nas tam Weronicą i
Yasabell, bardzo wyraźnie dając mi do zrozumienia, że będę musiała przywyknąć
do tego imienia...
Teraz
była już połowa ceremonii, zbliżała się chwili samej koronacji, ale najpierw
musiałam przysiądź przestrzegania trzech podstawowych praw.
-
Uklęknij- polecił przewodniczący ceremonii.-Czy przysięgasz, rządzić mądrze i
sprawiedliwie? - spytał.
-
Przysięgam - odparłam, starając się nadać mojemu głosowi jak najpewniejsze
brzmienie.
-
Czy przysięgasz, nie wywyższać żadnej z ras?
-
Przysięgam.
-
Czy przysięgasz, przestrzegania praw i obowiązków, jakie spadną na ciebie jako
królową?
-
Przysięgam.
-
Powstań - polecił, więc tak uczyniłam. - Prawem udzielonym mi przez lud oraz
Bogów i Boginie Żywiołów koronuję cię tą koroną i ogłaszam...
Już
trzymał koronę tuż nad moją głową, gdy strzała przecięła powietrze i trafiła
prosto w koronę, wytrącając ją z rąk przewodniczącemu. Wszyscy zebrani na sali
jak jeden mąż odwrócili się w kierunku drzwi. Tam właśnie stała osoba, która
przeszkodziła w ceremonii. A za tą osobą stała, co najmniej półtuzinowa ekipa
zbrojnych.
-
I ty chcesz zostać królową? - spytała postać na czele oddziału. - Nie nadajesz
się do tego, taka krucha i delikatna. Nie przetrwałabyś długo w świecie
politycznych intryg - dodała, po czym zaśmiała się okropnie.
Teraz
już byłam pewna, że ta osoba to kobieta! Była wysoka i umięśniona. Krótkie, blond
włosy opadały jej na twarz, częściowa zasłaniając prawe oko. No i ten
psychopatyczny uśmieszek, przyprawiający o mdłości.
-
Jesteś coś nazbyt pewna siebie! - zawołałam. - Mój wygląd, a moje zdolności to
dwie różne rzeczy. Widzisz te smoki za mną? Jeden z nich jest mój, drugi należy
do mojej siostry.
-
I co z tego? I tak nie dożyjecie jutra! - odparła. - Do ataku! - krzyknęła do
swoich żołnierzy.
Na
sali zapanował popłoch. Osoby, które przyszły zobaczyć ceremonie uciekały i
szukały schronienia. Członkowie rady próbowali umknąć ukrytymi drzwiami
(mendy), Daniel chciał mnie wyprowadzić, smoczyce próbowały runąć na zbrojnych,
lecz ci jakby byli chronieni zaklęciem przeciwko smokom.
W
pewnej chwili wyrwałam się Danielowi i pobiegłam jak szalona w kierunku walczących.
Nie mogłam przecież dopuścić by skrzywdzili Im, która w dodatku nic im nie
mogła zrobić. Zaatakowałam ich dwoma mieczami, walczyłam jak szalona. Nawet nie
zorientowałam się, że Will walczy razem ze mną dopóki nie zabiłyśmy wszystkich
rycerzy.
-
To jeszcze nie koniec! -wykrzyknęła przerażona dowódczyni żołnierzy, po czym
zniknęła.
Dopiero
wtedy zorientowałam się, że coś nie gra. No bo skąd miałam te dwa miecze?!
Zaszokowana podniosłam je bliżej i przyjrzałam się im. Były wspaniale, całe
czarne... I miały takie same wzory jak te wyhaftowane na mojej sukni!
Spojrzałam na rękawy, całe we krwi, ale bez rozdarć i faktycznie znalazłam miejsce,
w który brakowało czegoś.
-
Will, pamiętasz jak Perse mówił nam o tym, że każdy zaklinacz smoków ma swoją
własną magię, którą musi sam musi odkryć? Ja ją chyba właśnie znalazłam...
Post aktualizowany 16 III 2013
Po przeczytaniu całego bloga stwierdzam, że piszesz wspaniale. Akcje jest żywa i ciekawa, a postacie intrygujące. Podoba mi się twoje opowiadanie. Nawet bardzo. Z tego powodu nominowałam cię do Liebster Awards. Szczegółów możesz dowiedzieć się na moja-wersja-idramione.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kath<3
Piszecie! Liczba mnoga bo jest nas dwie :P A jak nie to się proszę sprecyzować o kogo chodzi ^.^ W każdym razie dziękuję w imieniu nas obu :D
UsuńUważam że piszesz po prostu świetnie i z tego powodu nominowałam cie do Liebster Awards. Szczegóły na szareoczypantery.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJacie... Dziękuję za nominację, ale nie rozumiem tego ;P. W dodatku nie tylko mi się należy. Kitkomania może trochę już o sobie przypomniała, ale ja też dodam: jest nas dwie!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej na:
OdpowiedzUsuńhttp://corkazimy.blogspot.com/p/libsten-award.html
Świetnie piszesz i masz fajny pomysł:)
Somnia vivere
Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej na
OdpowiedzUsuńhttp://nntom.blogspot.com/p/nominacja-liebste.html
Pozdrawiam:)