Will
Można powiedzieć, że dostałam
szału. Mogłabym skłamać i powiedzieć, że tak nie było. Ale nie skłamie. Tak
właśnie było. I ludzie chyba to rozumieli, bo po paru godzinach albo leżeli
martwi, albo kulili się gdzieś pochowani. Gdy tylko udało mi się wyrwać z objęć
Iny (którą na powrót otoczyli zaciekawieni wojownicy), podeszłam do fontanny
stojącej na środku placu i przejrzałam się w niej, czyszcząc zalaną krwią,
potem i łzami twarz. Wyglądałam jak potwór. Moje jedyne ubranie było w ruinie,
nawet ukochana, czarna opończa. Przeżyć udało się tylko torbie i pasowi z
nożami.
Pochyliłam się i podniosłam z ziemi
długi, jednoręczny, lekki miecz z pięknie zdobionym ostrzem i zieloną
rękojeścią. Wsadziłam go sobie za pas. Tak na wszelki wypadek. Potem pobiegłam
wyratować Inę, która była w samym centrum mieszaniny elfów, wykrzykujących coś
o jakiś córkach królowej... Chwyciłam ją za rękę i przywołując myślowo Mitsuko
odleciałyśmy na polanę, gdzie umarł Perse. Jednak ćwiczenie, które elf wymyślił
było przydatne. Szkoda tylko, że nie ćwiczyłam z tylko jedną ręką, w drugiej
trzymając nie-lekką dziewuchę.
Jeszcze raz dokładnie się
obejrzałam. Decyzja niestety zapadła. Schowałam się między drzewami i zrzuciłam
potargane łachmany, które zakrawały tyle samo, co jakbym ich nie miała. Za to
ubrałam sukienkę. Tym razem była bez rękawów i strasznie krótka, po trochę
materiału oderwałam wcześniej. Na to zarzuciłam opończę. Przemyłam razy w
jeziorku. Nareszcie wyglądałam jak coś na kształt człowieka. Tylko niestety jak
jakaś księżniczka.
- Gdzie Perse? - zapytałam wyłażąc
spomiędzy krzaków.
Ina wskazała palcem na dość wysokie
drzewo, które tam wyrosło. Jesion. Pasowało do niego. Słyszałam, że gdy elfy
umierają, a w życiu zrobią coś dobrego, to w zamian mogą żyć jako drzewa.
Jesion pasował do Perse'a.
Wspięłam się na wysoką gałąź i
wyciągnęłam z torby flet. Zaczęłam grać smutną, starą piosenkę. Po chwili jednak
odłożyłam instrument, bo ktoś przyszedł. Zeskoczyłam z drzewa i przyjrzałam się
temu komuś. Był to wysoki, szczupły elf. Ten, który pomylił mnie z Iną.
- Sarin! - wykrzyknął, kiedy mnie
zobaczył.
- Znamy się? - zapytałam, chowając
flet do torby.
- No jak możesz nie pamiętać.
Przecież próbowałaś mnie zabić. I to kilka razy...
- No wiesz... miałam kilka takich
przypadków. I niewielu pamiętam...
Znów zostawiłam ich samych. Nie
mówiąc nic ruszyłam w stronę miasta, ale nie miałam zamiaru do niego wchodzić.
Obeszłam go z boku. Po drodze jednak spotkałam kogoś, kogo spotkać się nie
spodziewałam.
- Witaj, Sarin. Więc jednak cię
znalazłem - przywitał się.
Byłam zdziwiona. Dopiero po chwili
zdołałam mu odpowiedzieć.
- Co ty tu robisz?
- Szukałem cię. - Damian wydawał
się jak najbardziej pewny tego, co robi. - Ale już znalazłem.
- Dobra... - artystycznie
przeciągnęłam głoskę "a". - A jaki był tego cel?
- Nie wiem. Może się stęskniłem? -
wyszczerzył się chłopak.
Dopiero teraz zsiadł z konia i
przybliżył się do mnie. Jego konie też poznałam. Ten niosący niewielki dobytek
Damiana to Embargo. A ta, na której jechał to Prima. Kary konik od razu
podszedł do mnie i przywitał się.
- Co tu robicie? - zapytał chłopak,
kładąc dłoń na pysku konia.
- Mamy rozrywkę... - westchnęłam.
- Właśnie widzę... Co się stało?
Teraz popatrzył dziwnie na mój
strój. No tak... sukienka, potargana opończa, plus pas z bronią i stara torba
to nie jest zbyt dobre zestawienie, ale nie miałam niczego innego.
- Przed chwilą brałyśmy udział w
powstaniu, zabili mi przyjaciela... Coś jeszcze?
Na tym rozmowa się skończyła.
Wróciłam do Iny, a Damian polazł za mną. Jakoś nie specjalnie chciałam go ze
sobą brać, bo Inie pewnie przypomni się, że chciała ode mnie wyciągnąć
informacje o "nas". Ale teraz nie będzie mnie zamęczać. Chyba nie.
Nie po tym, co się stało...
Ina
Zdziwiło mnie, że ten elf znał
Will, ale jakoś specjalnie się nie przejęłam. Za dużo ostatnio się dziwactw
wydarzyło, by taka drobnostka mogła mnie wzruszyć. Gdy tylko Will nas
zostawiła zapytałam:
- Jak masz na imię?
Elf zaśmiał się.
- Myślałem, że zapytasz o królową,
albo skąd znam Sarin...
- Will - poprawiłam.
-...Will, ale o imię? W życiu by mi
to do głowy nie przyszło. Jestem Daniel - powiedział promiennie się uśmiechając.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to
jak wyglądał. Był wysoki i szczupły. Delikatne rysy twarzy sprawiały, że nie
wyglądał na wojownika, lecz widziałam go już w akcji. Do tego miał długie,
czarne włosy, zebrane na karku w kitkę.
- Miło poznać, ja jestem Ina.
- Piękne imię, lecz wątpię by było
prawdziwe. -Czy on mnie właśnie oskarżył o kłamstwo?
- Co sugerujesz?
- Że to imię nadał ci ktoś, kto cię
znalazł, a nie rodzice.
Niezwykłe, skąd on to wiedział? Jak
dla mnie było to oczywiste, ale on nie mógł tego od tak wiedzieć. Nagle
przypomniałam sobie, co mówił podczas bitwy.
- A co z tą królową? Co wiesz na
jej temat? - spytałam pragnąc jak najszybciej rozwiać wszystkie wątpliwości.
- Zaczekaj zaraz ci wszystko
opowiem. Usiądźmy - powiedział wskazując na stertę pobliskich głazów.
Usiedliśmy i wtedy zaczął swoją
opowieść.
- Widzisz... Nasza królowa była
stara, nawet bardzo. Przez ponad sto lat swojego panowania, ani razu nie miała
dzieci, więc gdy jakieś szesnaście, prawie siedemnaście lat temu okazało się,
że jest przy nadziei lud wpadł w euforię. Przez prawie sześć miesięcy królestwo
świętowało, a potem… - Przerwał musząc zaczerpnąć powietrza, jakby to, co
chciał powiedzieć nie mogło mu przejść przez gardło. - A potem królowa
poroniła. Tak myśleli wszyscy oprócz pewnej grupy, która była w to dokładniej
wtajemniczona. Tak naprawdę królowa urodziła bliźniaczki z przepowiedni.
- Co?! - wykrzyknęłam. Teraz do
szczęścia brakowało mi tylko nowej przepowiedni.
- Widzisz... Wśród elfów bliźnięta
to wielka rzadkość. Historia nawet nie pamięta, kiedy były poprzednie! Dlatego
też powstała przepowiednia na ten temat. Mówiła coś na temat bliźniaczek, które
przybędą, by przepędzić mrok, który jeszcze nie nadszedł.
Strzeżcie się elfy!
Czasów mroku okrutnego
Czasów panowania tego złego
Lecz księżniczki bliźniacze go
zwyciężą
Z królestwa pięknego przepędzą
Piękne i mądre, zło pokonają
Smoków wspaniałych dosiadając
Lud swój wierny poprowadzą
Przezwyciężyć się nie dadzą
Powiedziałam wierszyk po nagłym przypływie mądrości. Nie dość, że zatkałam samą siebie to i Daniela.
-Tak, właśnie tak brzmiała
przepowiednia. Gdzie ją słyszałaś? Nikomu z poza elfów jej nigdy nie mówiliśmy.
Westchnęłam przeciągle. Teraz już
byłam przekonana, że jestem elfem, to o nas mówi ta przepowiednia i że jestem
jakoś dziwnie spaczona przez magię.
-Nie słyszałam jej. Pojawiła się
przed chwilą w moim umyśle. Nie przejmuj się tym, ostatnio tak mam. Dałoby się
załatwić jakieś poduszki lub koc? Padam ze zmęczenia, muszę się wyspać, bo coś czuję,
że jutro będziemy mieć wiele do zrobienia - powiedziałam, chcąc odwrócić jego
uwagę, od moich dziwnych zachowań. Po jego minie zgadłam, że mi nie wyszło.
-Taa, koc się znajdzie. A co z
miejscem do spania?
- Muszę się zaopiekować Imbolc. Ma
ranne skrzydło, więc szukanie dachu nad głową nie wchodzi w grę.
- Imbolc to ten smok, tak? - spytał
niepewnie.
- Ta smoczyca - poprawiłam
delikatnie.
- Dobrze, to ja pójdę poszukać tego
koca - powiedział i szybko odszedł.
W tym czasie jak go nie było,
zajęłam się raną Im. Musiałam ją oczyścić, i pewnie najlepiej by było, gdybym
ją zszyła, ale nie miałam, czym. Po za tym Imbolc wystarczająco się darła jak
czyściłam ranę. Nie zniosłabym głośniejszych, mentalnych krzyków mojej
towarzyszki. To boli.
Gdy już skończyłam, poszukałyśmy w
miarę wygodnego miejsca (o ile można tak mówić o gołej ziemi) i zaczęłyśmy
wszystko dokładnie omawiać. No właśnie, zaczęłyśmy. Ledwo to zrobiłyśmy już
wrócił Daniel, niosąc z pięć kocy.
- Dzięki, ale nie wiem, po co aż
tyle.
- Tutaj noce bywają chłodne, ale
ziemia chyba wszędzie jest tak samo twarda. - Zaśmialiśmy się, co prawda krótko,
ale jednak.
- Niezwykły jesteś.
- O mnie to mówisz? To ciekawe, co
byś powiedziała o sobie.
Zastanowiłam się przez chwilę, nie wiedząc,
co odpowiedzieć. No, bo kim ja jestem?
- Powiedziałabym, że jestem młodą
dziewczyną. Zaklinaczką smoków, jedną z bliźniaczek z przepowiedni (nawet
dwóch). Być może nawet księżniczką waszego królestwa. Nie, nie być może. Wyjdę
na zarozumiałą, ale ja wiem, że nią jestem. Czuję to całą sobą... I połową Im.
- A ja ją popieram - odezwała się
pół śpiąca Imbolc.
- Widzisz jest nas dwie, które się
z tym zgadzają - dodałam z uśmiechem osoby nie przytomnej ze zmęczenia.
Zaśmiał się, serdecznie całym sobą.
Tak jakbym powiedziała właśnie najśmieszniejszą rzecz na świecie. Zrobiło mi
się dziwnie ciepło na sercu.
Ułożyłam dwa koce na ziemi, a dwoma
się przykryłam.
- A ty, co będziesz robił? -
spytałam.- Nie idziesz spać?
- Jest niebezpiecznie, popilnuję
was tej nocy.
- Dlatego zostawiłam ci koc.
Przykryj się nim, a jeśli się zmęczysz obudź mnie. Przejmę watrę.
- Nie będzie takiej potrzeby -
powiedział biorąc ode mnie koc i się nim przykrywając.-Teraz śpijcie, dużo
przed wami....
Tej nocy spało mi się wyśmienicie.
Mimo że pilnował mnie prawie obcy czło... elf, nie bałam się. Po prostu
odpoczywałam.
Will
Wiem, że to nieładnie podsłuchiwać,
ale nie chciałam im przerywać. I dzięki temu Daniel nie będzie musiał znowu mi
tego wyjaśniać.
Siedziałam sobie cicho na drzewie.
Damian siedział z końmi trochę dalej. Oczywiście elf i Ina mnie nie zobaczyli.
Kiedyś pożałują swojej ignorancji. Oczywiście ja ich nie będę uświadamiać.
- Możesz mi powiedzieć, o co w tym
wszystkim chodzi? - zapytał się chłopak, gdy do niego podbiegłam.
- W sumie... Sama nie do końca
rozumiem - odparłam.
Zajrzałam do torby. Już po raz enty
szukam w niej czegoś do przebrania, ale nie ma. Choćbym nie wiem ile razy
sprawdzała...
- To żeś mi powiedziała... -
skomentował Damian.
- O ludzie... - westchnęłam. -
Królowa umarła, i nie ma, kto zasiąść na tronie, więc trwa wojna o władzę.
- Najprościej tłumacząc - odparł
elf, który podszedł do nas kilka sekund temu. Ale Damian go chyba nie zobaczył
wcześniej, bo teraz aż podskoczył ze strachu.
- Wybacz... nie zauważyłem cię -
powiedział Damian siadając.
- To nie dobrze - uśmiechną się
elf. - A ty, Will, czemu nie zareagowałaś?
- Miałeś chyba pilnować Iny... -
burknęłam. Nie miałam ochoty z nim gadać.
- Nie. Miałem stać na warcie.
- Obok Iny.
Nie chciałam się z nim kłócić, ale
chłopak nie przypadł mi do gustu. Poza tym miałam teraz inne sprawy na głowie.
- Co on...? - zapytał Damian, kiedy
Daniel raczył nas opuścić.
- Ja wiem? Przyczepił się do Iny.
Ale mam inne pytanie. Po co żeś tu do cholery przyjechał? Ale szczerze -
skończyłam łypiąc na niego groźnie.
- Miałem sen - zaczął, składając
ręce w geście "poddaję się". - Pojawił się w nich elf. Mówił coś o
tobie, i o tym, że muszę tu przyjechać. Posłuchałem go i przyjechałem. Miał mi
tu coś powiedzieć...
On też jest zaklinaczem, ale
koni. To w sumie też jakaś magia, ale jedna z najmniej potężnych. To dzięki nim
niektóre konie są tak wytrzymałe. A ty je rozumiesz, bo od dzieciństwa
przebywasz w towarzystwie zaklinaczy i koni - usłyszałam głos w głowie. Tak
jakby dochodził z pierścienia... - To mu chciałem powiedzieć, ale nie
zdążyłem...
Strasznie rozbolała mnie głowa.
Chwyciłam ją w dłonie i usiadłam na zwalonym drzewie obok Damiana. Nie
rozumiałam... Za dużo tego wszystkiego na raz.
- Sarin...? - Damian miał
zmartwioną minę.
- Położę się...
Możesz wziąć pierwszą wartę? Gdy księżyc będzie tam - wskazałam
położenie księżyca po pierwszej w nocy - obudź mnie.
- Dobrze... - gdy to
powiedział podszedł do Embargo i wyciągnął z torby dwa koce. Jeden rzucił
mnie, a drugim sam się otulił. - Robi się chłodno - skomentował.
Uśmiechnęłam się do niego i
zasnęłam od razu. Pierwszy raz od dawna nie śniło mi się nic. Nic mnie nie
obudziło, żaden koszmar nie przerwał mi snu.
Post poprawiony 16 III 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz