Ina
Stałam jeszcze przez chwilę przy
oknie, zanim odwróciłam się i pewnym krokiem weszłam do sali. Panowała tam
atmosfera napiętego oczekiwania. Czuć było nadzieję, niechęć, wyczekiwanie.
Will mnie zostawiła, więc wiedziałam, co muszę zrobić.
- Zadecydowałyśmy. Ja będę królową.
- Mój głos brzmiał pewnie, choć wewnętrznie cała się trzęsłam. Miałam nadzieję,
że to dobry wybór.
- Niech więc tak się stanie. Już
dziś zaczniemy przygotowania, do uroczystości koronacyjnej- odparł ten w
okularach.
- Najpierw trzeba się zająć
rannymi, którzy ucierpieli we wczorajszych starciach. I jak najszybciej
przekonajcie wszystkich, że na prawdę jestem prawowitą następczynią tronu.
Wysprzątajcie miasto, naprawcie najgorsze zniszczenia. Znajdźcie zastępcze domy
dla tych, co je stracili. Mówiłam już żeby zająć się rannymi? I sprzątnijcie te
gruzy z pałacu, nie przystoi żyć w takim brudzie. Zaprowadzi mnie ktoś do
mojego pokoju? Tylko żeby Imbolc mogła się tam zmieścić. Daniela i Damiana...
Gdzie jest Damian? Ktoś widział Damiana?
W trakcie mojej wypowiedzi
widziałam jak elfy porozumiewają się wzrokiem. Niektóre były rozbawione moim
zapałem do rządzenia, inne wprost przeciwnie. Ale gdy tylko wspomniałam o
Damianie zastygły w bezruchy.
W końcu blond włosa elfka spytała,
dość niepewnie:
- Ten człowiek?
- Tak ten człowiek - odparłam,
lekko podenerwowana jej zachowaniem. Zdawała się odnosić do niego pogardliwie,
jakby był od niej w czymś gorszy.
-Zdaję się, że gdy tylko usłyszał,
że zostajesz królową wyszedł pośpiesznie - odparł młodzik z kolczykami w
uszach, o wiele milej niż jego poprzedniczka.
Szlag by to! Pewnie postanowił
pobiec za Will! - zwróciłam się mentalnie do Im, żeby nikt mnie nie
usłyszał. Za to na głos powiedziałam:
- Dobrze - udałam, że się
zastanawiam. - A teraz chcę jak najszybciej wziąć kąpiel.
* *
*
Gdy tylko znalazłam się w
przydzielonym mi pokoju (lewe skrzydło, trzecie piętro, drzwi po prawej)
walnęłam się na łóżko i długo leżałam myśląc. Im ułożyła się na podłodze przed
olbrzymim kominkiem (cała komnata, przepraszam kompleks komnat, był olbrzymi),
a Mitsuke posępnie krążyła nad zamkiem.
Myślałam nad tym, co zrobiła Will,
co ja zrobiłam i co zrobił Damian.
Will zostawiła mnie samą, zmuszając
tym samym do przejęcia roli królowej. Nie wiem do kąt uciekła, a na dodatek
urwała kontakt z Mit, co doprowadziło smoczycę do czarnej rozpaczy. Chyba tylko
obecność Im ją jeszcze utrzymuje przy życiu.
Z kolei ja... Ja praktycznie już
jestem królową. Slumsach nigdy o czymś takim nawet bym nie pomyślała. Tam żyłam
z dnia na dzień, żyłam chwilą. Nie myślałam, co będzie jutro. A teraz... Teraz
będę musiała myśleć przyszłościowo, planować, opierać się spiskom i mieć oczy
wkoło głowy. Sama perspektywa, takiej przyszłości mnie przytłacza.
A Damian udał się na poszukiwanie
Will. Nie wiem, jaka rzecz mogłaby być głupsza od tego pomysłu. Przy tym skok z
przepaści do jeziora pełnego piranii, wydawał się dziecinną igraszką. Jeśli -
jeśli - uda mu się ją znaleźć to pewnie ona go zabije. Jeśli wróci i jej nie
znajdzie to zabiję go ja. Bo kto, jak kto, ale on w zupełności nie ma prawa
mnie martwić.
- Wszystko się jakoś ułoży -
próbowała mnie pocieszyć Imbolc. W odpowiedzi tylko przewróciłam się na drugi
bok.
Dobrze, chociaż, że nie myśli o
przepowiedni...
- Wiesz, że ja to słyszałam? -
spytałam całkiem dobita.
Ups...
- Właśnie ups. - Podniosłam się z
łóżka. - Dobra teraz idę się odprężyć w kąpieli, a jak już z niej wyjdę,
pójdzie się zobaczyć, co mogę zrobić dla tego cholernego państwa.
Will
Obudziłam się przerażona. Nie czułam bólu w nodze. Najpierw myślałam, że straciłam czucie i już nigdzie nie pójdę. Okazało się jednak, że po prostu mi przeszło, co było dość dziwne... Od razu osiodłałam konia i w drodze zjadłam kawałek podpłomyka. W Fures chciałam się znaleźć szybko.
- Jeśli pojedziemy w takim tempie,
są jakieś szanse, żeby znaleźć się w Fures już jutro - zapytałam.
- Nie. Maksimum po jutrze - odparł
koń.
Nie ucieszyła mnie ta informacja,
ale mówi się trudno. W południe zrobiłam krótki postój, żeby odpocząć. Embargo
napił się trochę z płynącego nieopodal strumienia, a ja zjadłam coś ze swojej
torby (chyba kawałek wołowiny, ale pewności nie mam). Potem znów ruszyliśmy w
drogę.
Zatęskniłam za Mitsu i Iną. I za
Damianem. Nie miałam jednak wyrzutów sumienia, co do faktu, że ich zostawiłam.
Że zostawiłam Inę samą w nowej roli, a moją smoczycę po prostu opuściłam. Że
uciekłam tak bez słowa.
Cholera... Muszę wracać...
Zawróciłam Embargo i uderzyłam
piętami w jego bok, aby przyśpieszył.
- Fures jest przecież w drugą
stronę - zaprotestował koń.
- Ale my nie jedziemy już do Fures.
Wracamy do Imustrytu.
- Jesteś dziwna...
- Wiem.
Uśmiechnęłam się właściwie sama do
siebie i popędziłam Embargo. Postanowiłam: wracam do Imustrytu i ratuję tyłek Inie.
Ina
Łazienkę udało mi się znaleźć po
piętnastu minutach kluczenia przez pokoje, a gdy już tam dotarłam nie miałam
bladego pojęcia jak zrobić... Jak zrobić cokolwiek! Na szczęście znalazłam
dzwoneczek do wzywania służących. Co najmniej tak mi się wydawało.
Zadzwoniłam nim i po chwili zjawiła
się dziewczyna mniej więcej w moim wieku. Była wysoka i dość pulchna, o miłych
rysach twarzy. Blond włosy zebrała w niskim kucyku.
-Wzywałaś mnie Pani?
-Tak, byłabyś tak dobra i
pokazałabyś mi jak się tutaj wszystkim obsługiwać?
-Ależ pani nie musi się tutaj
niczym sama zajmować! - wykrzyknęła oburzona.
-Ale ja wolę wiedzieć. I proszę
przestań nazywać mnie panią. Jestem Ina, a ty?
Dziewczyna wydawała się być zbita z
pantałyku. Ona nie była przyzwyczajona do tego, że elf (względnie człowiek)
wyżej od niej postawiony nie rządzi się. Z kolei ja nie byłam przyzwyczajona do
a) bycia elfem, b) wyżej postawioną osobą. To, że tak porządziłam przedtem radą
to był czysty przypadek.
-Ar-ariadna je...jeestem, pa...Ino
- wyjąkała dziewczyna.
-Więc jak Ariadno? Pokarzesz mi jak
się tym tutaj obsługiwać?
-Do..dobrze.
Gdy już mi wszystko pokazała, wcale
nie wydawało się to takie trudne. Jednym pokrętłem wybierałam temperaturę wody,
innym olejki do kąpieli, a jeszcze innym kolor piany. I dużo, dożo innych funkcji,
których nie jestem w stanie wymienić. Ariadna pokazała mi jeszcze gdzie znaleźć
ręczniki i które pokoje są garderobami (było ich trzy, każdy z ubraniami na
inną okazję). Wtedy ją odprawiła i powiedziałam, że do jutra ma wolny czas.
Porządnie się wymoczyłam, umyłam
długie włosy i wysuszyłam się delikatnymi ręcznikami. Na szczęście ich
delikatność mnie nie pochłonęła i poszłam poszukać jakiejś koszuli nocnej.
Odpowiednią znalazłam w garderobie numer dwa. Była prosta i ciepła, w sam
raz jak na mnie.
Później zaczęłam przeszukiwać
garderoby, nie wiedząc, czego szukam dopóki tego nie znalazłam. A była to
najpiękniejsza suknia, jaką kiedykolwiek widziałam. Długa, o prostym kroju,
lecz niezwykłych rękawach. Przylegały one do rąk, lecz tuż przed łokciami
oddzielała się płachta materiału kończąca się na wysokość kolan. Na samych
końcach były przyszyte malutkie dzwoneczki.
Cała suknia była barwy głębokiej
zieleni, haftowana w delikatne, czarne, zawiłe wzory, które - jak sobie po chwili
uświadomiłam - przedstawiały miecze, sztylety łuki i inne rodzaje broni. Była
wprost idealna by w niej pokazać się na koronacji.
Tuż obok niej wisiała podobna, choć
mniej wytworna błękitna suknia. Postanowiłam, że włożę ją jutro.
Po tym całym, ekscytującym dniu
padałam z nóg. Weszłam do łóżka i prawie natychmiast zasnęłam, świadoma, że
jutro czeka na mnie wiele, bardzo wiele obowiązków.
Post poprawiony 16 III 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz