To, co Perse powiedział o mnie i
Will całkowicie mnie zatkało. Bo niby coś tam się domyślałyśmy, ale nigdy nie
przyjęłyśmy tego do myśli. Teraz będzie mnie dręczyć, dlaczego żyłyśmy
oddzielnie (i inne szczegóły naszej historii...). Na szczęście przeszedł mi ten
dziwny stan i znowu jestem wredną i śmieszkowatą sobą. Ale jaki on był
przystojny.... Ahhh... Coś pięknego! I do tego elf.
Nie! Obiecałam sobie, że nigdy
więcej się nie zakocham tylko z powodu wyglądu. Raz mi wystarczy aż nadto.
Udałam się wraz z słodką Imbolc za
Will. Ona weszła do jednego pokoju, ja wybrałam ten na przeciw. Postawiłam
jedną stopę i mnie cofnęło. Nigdy nie widziałam takiego różu! Jednak coś mnie
przyciągało do tego pokoju i postanowiłam przetrwać, najwyżej jak najszybciej
go przemaluję. Gdy już weszłam głębiej do pokoju okazało się, że tylko pościel
na łóżku ma taki wściekle różowy kolor, ściany i inne przedmioty były utrzymane
w kolorze morskiego błękitu z domieszką ciemnobrązowych, drewnianych elementów.
Odetchnęłam z ulgą. Jedną noc przeżyję, później znajdę jakąś lepszą pościel.
Położyłam się na łóżku i zwinęłam się w kłębek. Imbolc wtuliła się w mój brzuch
i tak przespałyśmy całą noc.
***
Rano obudziłam się wyspana jak
nigdy. Wstałam z łóżka, rozciągnęłam się trochę i odwróciłam się do Imbolc.
Siedziała na łóżku patrząc na mnie swoimi wielkimi oczami.
-Czy mi się wydawało czy wczoraj
byłaś mniejsza? - spytałam.
-Nie wydaje ci się.
Otworzyłam szerzej oczy.
-I szybko nauczyłaś się mówić.
Mała uśmiechnęła się w
odpowiedzi - jeśli wyszczerzenie wszystkich zębów można nazwać uśmiechem.
Odpowiedziałam tum samym i w świetnych humorach poszłyśmy zobaczyć czy
nie ma na dole jakiejś jadalni.
- Nareszcie zeszliście - zawołał
Perse z dołu w progu jakiejś komnaty. - Will i Mitsuko już dawno tu są.
Czekamy.
Ruszyłam jego śladem do wielkiej
jadalni. Stał tam olbrzymi stół z całą masą pięknie ozdobionych krzeseł. Przy
jednym z nich siedziała naburmuszona Will razem z tym jej smokiem na kolanach.
Nie odezwała się nawet, kiedy obok niej przeszłam. Tylko Mitsuko popatrzyła się
ciekawym wzrokiem spod zmrużonych powiek.
Na stole leżało prawdziwe jedzenie.
Nie suszona wołowina i podpłomyki, a upieczone mięso i chleb. Perse zaczął
pałaszować uśmiechając się do nas od czasu do czasu. Will nie ruszyła się
nawet, a ja i Imbolc wtórowałyśmy Perse'mu. Po skończonym posiłku wyszliśmy
wszyscy do ogrodu. Co prawda był zapuszczony, ale w jaki sposób! Zamiast
chaszczy okropnych pokrzyw i tym podobnych były zdziczałe drzewa, kwiaty... Żyć
nie umierać! Inaczej mówiąc było tam pięknie.
-Miałeś nam coś wyjaśnić -
przypomniałam.
-Możliwe - wyszczerzył się w
odpowiedzi elf.
-To zaczniesz, czy ci mam pomóc? -
wtrąciła zdenerwowanym głosem Will.
-Spokojnie panienko, tylko spoko...
-Jeszcze raz nazwiesz mnie per
"panienko" to dostaniesz w ryj! - przerwała mu Złodziejka.
-Weź się uspokój Will, a ty się z
nami nie drocz tylko gadaj - może i był słodki, ale jak coś jest za słodkie to
się robi mdłe.
-Spokojnie. Już mówię... - Usiadł
na najbliższej ławce i zaczął opowieść. - Nie jest nas wielu. Oprócz nas trzech,
jeszcze dwóch. Z czego jeden nie do końca. Nauka trwa długo, i nie jest łatwa.
Ale wy, jako siostry z przepowiedni, na pewno poradzicie sobie.
-Zraz, moment, stop! - przerwała
znowu Will. - Jakie "siostry z przepowiedni"?
-To później - rzucił szybko Perse i
kontynuował. - W dodatku dwa smoki z jednego jaja. Tego nie było jeszcze nigdy!
- Will ewidentnie chciała coś wtrącić, ale tym razem elf nie pozwolił na
to. - Jest to zupełnie inny rodzaj magii, jak ta w Gildii. Wyższa magia to przy
tym machnięcie ręką. Najtrudniejsze spotyka was na samym początku. Mianowicie
oswojenie ze smokiem. Jak widzę, Ina nie miała z tym problemu.
-Twierdzisz, że ja miałam? - wtrąciła
Will czerwona ze złości.
-Nie. Ja wcale czegoś takiego nie
powiedziałem. Ale rzucanie w Mitsuko, czym popadnie nie było dobrym początkiem
- rzucił elf nie dając się zbić z tropu.
Spojrzałam na Will domagając się
wyjaśnień. Ona to zauważyła i załamała ręce. Wiedziała już, że ja i tak się
tego dowiem.
-Nie spałam prawie całą noc, a gdy
tylko udało mi się zmrużyć oko to ta mała franca zaczęła coś nawijać o tym,
jakie ja to mam straszne blizny, i jak dziewczyna może być taka niedobra. I
wcale nie rzucałam w nią czym popadnie. Bardzo dobrze wybrałam obiekt do rzutu.
But był bardzo skuteczny!
Perse spojrzał na Will z wyrzutem.
Wskazał dłonią na małą Mitsuko, która siedziała ze smutną miną obok nóg
Złodziejki. Nie możliwe było to, co się potem stało.
Z dziewczyny odeszła cała złość.
Była wręcz blada. Zabrała smoka na ręce i siadając obok elfa zaczęła ją cicho
przepraszać i gładzić po głowie.
Wtedy pomyślałam sobie, jakie to
dziwne. Will, zazwyczaj opanowana teraz znalazła się w nieznanej sobie sytuacji
i traci nerwy. Tak jak by nie potrafiła się przystosować.
W tym czasie Imbolc zdążyła się
wdrapać na moje ramie i zaczęła robić za coś w rodzaju szalika.
-Biedna Mit - szepnęła mi do ucha.
- Będzie musiała nauczyć swoją towarzyszkę przystosowywania się do zmian.
-Też tak sądzisz? - odparłam równie
cicho. - Moim zdanie obie nauczą się czegoś od siebie. Mitsuke będzie musiała
się nauczyć odwagi, jeśli będzie chciała przetrwać z Will. A my, czego się od
siebie nauczymy?
-Nie wiem, tego się jeszcze
dowiemy...
-Dobrze, najwyższy czas żebyście
wysłuchały całej historii bez zbędnych przerw - przerwał nam Perse.
I wtedy się zaczęło.
-Jakieś trzy tysiące lat temu na
Ziemi urodził się chłopiec. Był obdarzony niezwykłym talentem, dlatego wysłali
go na naukę do maga mieszkającego w wiosce. Jednak po tygodniu młody, bo tylko
piętnastoletni Horace został wyrzucony z wioski. Mag nie mógł sobie z nim
poradzić. Wiedział, że chłopak jest magiczny, ale to nie była magia znana
ludziom. Dalej to nie jest znana magia... Horace został sam. Uciekł na drugi
koniec kraju i zamieszkał w górach. Tam znalazł jajo. Z owego jaja po paru
godzinach wykluł się smok. Chłopak nie wiedział, co to jest, ale szybko się
zaprzyjaźnili i stworzyli nierozerwalną więź. Smok uczył Horace'ego. Po paru
miesiącach smok urósł do rozmiarów największego konia. A chłopak... zmienił
się. I to bardzo. Twarz stała mu się dłuższa i ładniejsza. Wydłużyły mu się też
uszy. Krasnoludy myliły go z elfami, u których zamieszkał i uczył się. Elfy
nazwały go "draco-susurro", czyli "zaklinacz smoków". Od
tamtej pory jest, bądź było, nas tylko czternastu. I tylko jeden z nas zamienił
się w smoka. Ale był to nowicjusz, a wykończyło go to tak bardzo, że umarł jako
smok. Ale czegoś takiego, jak bliźniaczki draco-susurro i dwa smoki z jednego
jaja jeszcze nie było. Horace niedawno miał wizję, i mówił tak:
Gdy smoki prawie znikną
gdy świat się prawie rozsypie
pojawią się One...
Złodziejka i złodziejka
dosiądą bliźniaczych smoków
zielonych
tak jak One...
Przeznaczenie im będzie sprzyjać
wspólnie dokonają niemożliwego
tylko One...
Teraz wiem, że to było o was. I że to dlatego Horace przekazał mi to osobiście. Przygotujcie się więc na zmiany, które będą nieuniknione, i na to, kim się staniecie.
-Ło boże! I co my niby mamy zrobić?
-Co? - zapytała zdezorientowana
Will jakby budząc się z transu.
-No weź nie mów, że nie słuchałaś!
To byłby już szczyt wszystkiego, i tak nie zachowujesz się ostatnio normalnie.
-Ja... ja słuchałam... - miała
dziwny, poważnie-dorosły głos. - Ale jakoś to do mnie nie dociera...
-To niech dotrze, bo jak nie to ci
to wbije najbliższą twardą rzeczą do głowy - powiedziałam skonsternowana.
-Dziewczyny, dziewczyny uspokójcie
się. Przecież nic się nie dzieje - wtrącił Perse nie tracąc swojego, cholernie
denerwującego, dobrego humoru.
-Przepraszam... - wtrąciła
Złodziejka. - Ja... może pójdę do pokoju... i postaram się to jakoś
przetrawić...
Dobrze, że siedziała, bo jakby
stała to na pewno by się przewróciła. Była cholernie blada...
-Czekaj! To może cię odprowadzę?
Nie chcę żebyś gdzieś po drodze się zabiła czy coś.... - przemówiła prze zemnie
siostrzana troska.
-Bardzo śmieszne... - fuknęła na
mnie. Ona to chyba wzięła za sarkazm...
-A idź w pierony - mruknęłam pod
nosem.
Faktycznie wstała i ruszyła
chwiejnym krokiem w stronę zamku. Perse rzucił mi dziwne spojrzenie i sam
pobiegł ją ratować. Odpychała go od siebie, ale gdy potknęłaby się o własnego
buta pozwoliła już się prowadzić.
-Cholerne ludziska.
-Nie przeklinaj tyle - zbeształa
mnie Imbolc.
-Bo?
-Bo się przestanę do ciebie
odzywać.
Zastanowiłam się przez chwilę.
-Dobra, to było tak jednorazowo.
Zazwyczaj tyle nie przeklinam.
Wtedy spojrzałam na smoczycę i
uświadomiłam sobie, że w ciągu opowieści Perse'go ona znowu urosła.
-Jak szybko ty rośniesz?
-Bardzo szybko.
-Aha... Chodźmy może pozwiedzać
zamek, co? - zaproponowałam z braku innego pomysłu.
-Dobry pomysł.
Zamek zwiedzałyśmy do późna,
znalazłyśmy mnóstwo tajnych przejść i ukrytych komnat.
-Szkoda, że nie ma z nami Mit i
Will - westchnęłam w pewnym momencie.
-Myślałam, że za nią nie
przepadasz.
-No niby nie, ale to moja
siostra...
Po tej krótkiej wymianie zdań
wróciłam do pokoju i przypomniałam sobie, że miała poszukać jakiejś ładniejszej
pościeli. Przewróciłam, więc sąsiednie pokoje do góry nogami i znalazłam
odpowiednią. Była wprost idealna. Piękny niebieski odcień, haftowana w
ciemnobrązowe smoki.
W
takiej pościeli będzie się spało idealnie!- pomyślałam. I faktycznie, całą
noc przespałyśmy spokojnie, bez koszmarów czy innych takich.
Post poprawiony 16 III 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz