Nie wiem... po prostu nie wiem co
mnie opętało. Ta opowieść... I... I Mitsuko. Ona... Jakby przekazywała mi
obrazy tego wszystkiego. Horace'ego, elfów, smoków, krasnoludów... Wszystkiego.
Musiałam to przetrawić na
spokojnie. W dodatku strasznie osłabłam, nie wiem dlaczego... Musiałam się
położyć...
W łóżku zerknęłam na Mitsuko.
Była... duża... Wzrostem przypominała małego psa. Rosła piekielnie szybko.
-Jak to zrobiłaś? - zapytałam
słabym głosem.
-Nie wiem... tak jakoś... I...
przepraszam... - wymamrotał smok.
-Za co?
-Za to, że cię tak osłabiłam.
Musiałam wykorzystać twoją energię zamiast mojej przez przypadek...
-To ja cię powinna przeprosić za to
w nocy.
-Oj tam, oj tam... Na szczęście
miałaś miękką podeszwę - uśmiechnęła się szeroko. - Mam jedno pytanie!
-Słucham...
-Czemu nie jesteś teraz z Damianem.
Przecież się kochacie. A on nawet nie zna twojego imienia... Myślałam, że
ludzie inaczej ukazują uczucia. A tamten pocałunek...
-Mitsuko! - powiedziałam
ostrzegawczo.
-No, a jest inaczej! Wyczułam to w
twoim sercu. Ja właściwie wiem o tobie już wszystko!
-Will? Wszystko w porządku? -
wtrącił Perse odchylając drzwi.
-Właściwie... to mam pytanie -
powiedziałam nie swoim głosem.
-Słucham...
-Czy... jeśli gadam z końmi to
dobrze? - Gadałam zupełnie tak, jakby ktoś mną sterował...
-Z końmi? Nie wiem... - zdziwił się
Perse.
Elf wyszedł, a Mitsu uśmiechnięta
wskoczyła mi na kolana. Zerknęłam na nią nieobecnym wzrokiem. Potem znów
opadłam na miękką pościel. I dopiero teraz uświadomiłam sobie, co właściwie
zaszło. Mitsu zapytała za moim pośrednictwem (czytaj: wlazła mi do głowy i
zapytała mną) Perse'a o moje dziwactwo. Czyli... ona wiedziała o mnie wszystko!
-No wczas! I przestań myśleć na
głos... - odparł smok.
-Ale ja... Zaraz! Ty słyszysz moje
myśli?!
-Nie... to ty gadasz to co ci po
głowie lata...
Czy aby na pewno? -
pomyślałam.
-A masz, co do tego jakieś
wątpliwości?! Tylko zastanawia mnie, czemu nie ruszasz ustami...
-Mitsu... spróbuj sobie coś teraz
pomyśleć...
Jesteś walnięta... - usłyszałam
w głowie głos młodego smoka.
Dziękuję bardzo... - odgryzłam
się.
Choć było bardzo wcześnie to
położyłam się i zasnęłam. Poczułam jeszcze, jak Mitsu układa się obok mnie i
cichutko pochrapuje.
* *
*
Gdy się obudziłam coś przygniatało
mi nogę. Podniosłam się jednym szybkim ruchem i mało brakowało, a krzyknęłabym
na całe gardło. Na moich nogach spała niby ta sama Mitsuko, ale jakieś trzy
razy większa. Zrzuciłam ją z siebie i podeszłam do okna. Było wcześnie. Zapewne
wszyscy jeszcze spali.
-Mitsu! Rusz tyłek. Idziemy na
śniadanie! - zawołałam do smoka nie odchodząc od okna.
Po prawie godzinie słuchania, że
ona by jeszcze pospała, udało nam się wyjść z pokoju i zjeść jakieś śniadanie w
kuchni. Potem wyszłyśmy na zewnątrz i usiadłyśmy na tej samej ławce, co
wczoraj. Odgarnęłam włosy z twarzy i uśmiechnęłam się do słońca.
-Zmieniłaś się... - wyszeptała
Mitsu.
-Nie znałaś mnie, więc nie możesz
tak sądzić - odparłam z przymkniętymi oczami.
-Wcześniej byłaś inna. Ja wiem o
tobie wszystko. To przez Inę?
-O wilku mowa... - Kątem oka
zobaczyłam, że Ina idzie w naszą stronę, razem z tym swoim smokiem. Jak jej
było... Imkloc?
-Cześć! - krzyknęłam. - Wybacz za
wczoraj...
Za co ty ją przepraszasz? - odezwała
się Mitsu.
Za wczoraj, nie słyszałaś?
-Nie ma, za co, ja właściwie też
bym chciała przeprosić... - powiedziała, po czym spłonęła rumieńcem.
Nie bardzo wiedziałam, za co ona
mnie przeprasza. Wczoraj ewidentnie nie byłam sobą. Ale wspomnienia napłynęły
jedną falą, gdy tylko Mitsuko mnie dotknęła. Już wiedziałam, o co chodziło.
Ja... ja byłam wtedy... wściekła. Jeszcze nic nie wyprowadziło mnie z równowagi
aż tak bardzo, jak wczoraj.
-Spoko... - wymamrotałam.
-Mam nadzieję, że się nie gniewasz,
źle się czuję, gdy nie mogę z tobą porozmawiać...Po wkurzać cię - poprawiła
się.
-Ha, ha, ha.... - zaśmiałam się
ironicznie. - A tak szczerze: znasz swoją rodzinę?
-Mówiłam: znam tylko tą kobietę, co
mnie trochę odchowała. To była moja jedyna rodzina.
-Spokojnie. Tak tylko pytam...
Posmutniałam. W sumie nie wiem
czemu. Ja nigdy nie zadawałabym takich pytań. Nie posmutniałabym. Ja faktycznie
się zmieniłam...
-Nic się nie dzieje... A tak się
zastanawiam; skoro jesteśmy siostrami, bliźniaczkami, to ciekawe, kim była
nasza matka i dlaczego nas nie wychowywała. Myślisz, że to z powodu biedy?
-Wątpię - westchnęłam.
Złodzieje
nie przyjęliby mnie, gdybym była biednym bachorem - pomyślałam. Ale nie
powiedziałam tego na głos.
-Może chodziło, o co innego.... -
dodałam.
-Aha... A co o tym ty myślisz? Kim
jesteśmy?
-Zaklinaczami smoków, z tego, co
mówił Perse.
No właśnie... ale to mówił Perse...
Ale co ja o tym myślałam? Nie wiem...
-Tym jesteśmy, ale jako kto się
urodziłyśmy? Bo przecież nasi rodzice musieli mieć jakiś status społeczny,
jakieś rodziny. Ty a może my pochodzimy z zagranicy?
Z zagranicy?! To nie przyszło mi do
głowy. Ale... w takim razie... Skąd? Zadałam to pytanie Inie.
-A bo ja wiem? To tylko taka
myśl... Do jakiej ludności jesteśmy podobne? Na pewno spotkałaś jakichś
innokrajowców.
Czy spotkałam?! Oczywiście, że
spotkałam. Każdych! Wszystkie rasy, jakie tylko chodzą po świecie są mi znane.
-Znam wielu ludzi. Ale, do kogo
jesteśmy podobne...
Musiałam się chwilę zastanowić.
Kilka raz od razu odpadło. Skóra nie była ewidentnie mulata, to było coś
jaśniejszego... W dodatku rysy twarzy... Na myśl przychodził mi tylko jeden
kraj. I właśnie ten kraj chciałam odrzucić. Mianowicie - Imonustryt.
-Imonustryt - powiedziałam. Ale Ina
nie bardzo wiedziała, o czym mówię. - Kraj pełny dziwnych ludzi. Nikt się tam
nie zbliża...
-Mi pasuje - powiedziała uśmiechając
się od ucha do ucha.
-Nie byłabym tego taka pewna... -
skomentowałam. - Byłam tam raz w życiu, i już się nie wybieram....
-Nie przesadzaj...A co się stało?
-Hm... Banda krasnali dobierała się
do elfki. Anioły tłukły się z wampirami. A ja, jako jedyny normalny człowiek
zostałam zaciągnięta do więzienia, potem uciekłam. Schronienie dały mi elfy.
Były... Cholera... Były podobne do nas.... - wyżaliłam się.
Inę chyba zatkało.
-Podobne do nas... Wiesz idę to
przemyśleć - powiedziała, po czym razem ze swoim smokiem gdzieś poszła.
Teraz też to do mnie dotarło. My
naprawdę mogłyśmy pochodzić z Imonustrytu. I mogłyśmy być... elfami?!
-Wyglądałybyście troszkę inaczej...
ale tyle czasu tutaj...- wtrąciła Mitsu - Mogę się założyć, że jeszcze wam
urosną długie uszy - wyszczerzyła się.
-Myślisz, że będzie mi w nich
ładnie? - zapytałam z uśmiechem.
-No, dużo brzydsza nie będziesz...
-Wredny gad! - krzyknęłam.
-Jąkała! - odpaliła.
Wkurzyłam się. Chyba nawet bardziej
jak wczoraj. Mitsu poruszyła najwrażliwszą strunę w moim ciele. O co chodzi?
Jak byłam mała to... strasznie się jąkałam... Ni cholery, nie mogłam nic
powiedzieć. Teraz już przeszło, ale nie do końca. Czasami to wracało. Ale nie
mogłam ustalić kiedy. Ostatnio taki atak miałam rok temu. A Mitsuko miałam
ochotę zabić!
-Wypchaj się!
Nie miałam nic więcej do
powiedzenia. Wstałam i wyszłam z ogrodu. Smoka chyba zacięło, bo nie wiedziała,
co ma zrobić. Nie obchodziło mnie to. Byłam uczulona na to, jak ktoś mi
wypominał jąkanie się. Nie prędko się do niej odezwę...
-Will! - wołał mnie Perse, gdy już
weszłam do zamku.
-Co? - krzyknęłam niemile.
-Co się znowu stało? Mitsu siedzi w
ogrodzie i nie wie co ma ze sobą zrobić... Znowu ją uderzyłaś butem?
-Nie, tym razem to ona... Pomyliła
drogę... - burknęłam.
-Naprawdę? To tylko głupie
przezwisko! Zachowujesz się jak dziecko!
-Na...na...na...napraw...wdę?
Cholera...
A tak było dobrze - pomyślałam.
-Will? Naśmiewasz się ze mnie,
prawda? - przeraził się elf.
-Ch...ch...chciała...chciałabym...
Teraz szczyt został osiągnięty.
Minęłam Perse'a i zamknęłam się w pokoju. Dość długo leżałam na łóżku, gdy
usłyszałam pukanie do drzwi.
-Co? - zapytałam. Tylko to mogłam
teraz powiedzieć bez zająknięcia.
-Mogę wejść? - spytała zza drzwi
Ina.
-Tak...
Ina wsunęła się do mojego pokoju i
usiadła obok mnie na łóżku, po czym najdelikatniej jak umiała, powiedziała:
-Will... Musimy się udać do
Imustrytu...
- Chy...chy...chy...chyba cię
c...c...coś! - krzyknęłam. A przynajmniej się starałam.
-Uspokój się, to jąkanie ci
przejdzie. A mi nic nie jest, miałam wizję. Musimy się tam udać, coś na nas tam
czeka. Nie musimy się tam udawać od razu. Najpierw musimy się nauczyć latać na
naszych smokach.... i dowiedzieć się co się stało ze smokiem Perse'go.
Starałam się uspokoić, naprawdę.
Ale co z tego wyszło...
-Na... Smo...smo...smokach? Na tych
kur...kur...kurdup...kurduplach? S...s...smo...smok Per...Perse'go?!?!
Imu..Imu..Imustryt?!?! O...o...odbiło ci?
Ina zesztywniała.
-Nie, nie odbiło mi. Za to ty się w
końcu uspokój. Jak zauważyłaś, smoki szybko rosną i niedługo będą wielkości
dużych koni, więc bez trudu nas uniosą. Po za tym, może nie zwróciłaś na to
uwagi, ale Perse zawsze mówił "nas", gdy myślał o zaklinaczach
smoków, ale jakoś nigdy nie widziałam jego smoka.
Faktycznie...
- pomyślałam. - Szkoda, że nie mogę z nią
gadać jak z Mitsu...
- Aha... - powiedziałam tylko.
Nienawidzę się jąkać. Chce się coś
powiedzieć, ale nie można, i to jeszcze bardziej utrudnia sprawę...
Niechże ona się w końcu uspokoi -
usłyszałam głos Iny...
Zatkało mnie... A jednak mogłam!
Ina? Słyszysz mnie? - zapytałam w myślach.
Nie, tylko nie to...
Co znowu? Przynajmniej się nie
jąkam...!
Nic... Tylko mam dość głosów w
głowie. Idę spać - powiedziała i ulotniła się z pokoju.
Nie no... Nie mogłam uwierzyć. To
tego cholernego kraju?! Nigdy! Ale sprawa z Perse'm mnie zainteresowała...
Wieczorem do pokoju przywlekła się
Mitsuko. Nie była uśmiechnięta, ale większa. Ina chyba miała rację. Nasze smoki
już w przyszłym tygodniu mogą być większe od koni.
Smok nie odezwał się. Ja z resztą
też, nie miałam jak. Ułożyłyśmy się na łóżku i zasnęłam prawie od razu. A co mi
się śniło?
Imustryt. Imustryt i elfy.
Jedna elfka, która powiedziała mi
to samo, co Inie...
Post poprawiony 16 III
2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz