czwartek, 20 września 2012

Zwykły dzień? Akurat... (Ina)


Obudziły mnie promienie słońca prześwitujące przez dziury w dachu. Sypiałam w zrujnowanym budynku, będącym jednocześnie moim domem. Nikt tu się nie zapuszczał, bo wyglądał jakby miał się zaraz rozpaść, ale wzmocniłam go tak, by nie zrobił tego przez najbliższe dwadzieścia lat.
Sypianie w ubraniu jest bardzo wygodne, bo zrywam się z siennika i mogę od razu iść robić cokolwiek. Tak więc naciągnęłam tylko na to co miałam długą spódnice. Dziś miałam zamiar przejść się nikogo nie prowokując.
Udałam się na targ z zamiarem podkradania drobnych przedmiotów i monet. Do końca dnia się tego trochę uzbiera.
Uzbierałoby się, gdyby nie pewna wpadka. Mianowicie szłam sobie normalnie, podkradając co popadnie i nagle wpadłam na Mikołaja! Wiem, że nie wiecie, kim jest Mikołaj, więc wyjaśnię. Mikołaj to ta osoba, przez którą musiałam przefarbować włosy. No i jest magiem, piekielnie przystojnym magiem.
Dziś był w przebraniu zwykłej osoby pochodzącej ze slumsów, ale dobry obserwator zauważyłby, że jest na to za czysty. Wpadliśmy na siebie przypadkiem. Nie wiem, co on tutaj robił, ale miałam informacje, że od czasu do czasu wybiera się tutaj na polowanie. Poluje oczywiście na mnie w nadziei, że jeśli mnie schwyta zdobędzie uznanie w oczach starszych magów. Marnie mu to do tej pory idzie.
- Oj! Przepraszam, nie patrzy.... - urwał w momencie gdy podniósł na mnie wzrok.-To ty!
Szlag!- zaklęłam w myślach i zaczęłam uciekać. On, nie tracąc wiele czasu, zaczął mnie gonić śląc co chwila zaklęcia mające mnie spowolnić/złapać/zatrzymać czy coś. Ale przez tyle lat ucieczek miałam już wyrobiony niezły refleks. Należy też dodać, że ja widziałam te zaklęcia. Widziałam jak lecą, jak są ukierunkowane i co mają mi zrobić, więc unikanie ich wcale nie było trudne.
Gorzej, że musiałam jeszcze kluczyć, przeskakiwać, schylać się i pędzić ile sił w nogach, bo do pościgu zdążyło przyłączyć się chyba z pół straży miejskiej. A to miał być zwykły dzień!
I pomyśleć, że zaczęło się od tego, że zadurzyłam się w Mikołaju. Nigdy więcej nie popełnię takiego błędu. Wystarczy, że ten jeden będę sobie wytykać. I mam nauczkę. Więcej się nie pokarze bez kaptura i w tej głupiej kiecce!
Kiecka! Jaka ja głupia jestem, a się zastanawiałam, dlaczego tak źle mi się biegnie.
Wparowałam do jakiegoś zaułka wspięłam się na dach i ściągnęłam tą spódnicę, zrzucając ją na imbecyli, którzy wbiegli tam za mną. Wolność! - krzyczały moje nogi. Teraz będę mogła się poruszać dwa razy szybciej.
Więc biegłam dalej, tym razem po dachach w świadomości, że ci na dole dalej wiedzą gdzie jestem i tylko wychodząc przez dziurę w murze na terenie Gidli będę bezpieczna. Przebiegłam przez slumsy nie zatrzymując się ani razu wszystko by było pięknie gdyby nie to, że będąc już na terenie gildii wpadłam na jakąś osobę. Z tego rozpędu, jaki obie miałyśmy aż upadłyśmy na ziemie. Nie tracąc czasu pozbierałam się i wstałam z niej. Już miałam z powrotem zacząć ucieczkę, gdy podniosłam wzrok i ujrzałam swoje odbicie. Dziewczyna wyglądała tak samo, jak ja!
A to miał być zwykły dzień....


Post poprawiony 20 III 2013

1 komentarz:

  1. No to zakończyło się bardzo niespodziewanie! Już myślałam, że to Mikołajowi się poszczęści i ją w końcu złapie, a ona spotkała swojego sobowtóra!
    Krótko, bardzo krótko! :p

    OdpowiedzUsuń